Pod takim tytułem ukazał się
artykuł w ostatnim przedwojennym numerze "Przewodnika
Katolickiego" datowanym 3 września 1939 roku, omawiający
ówczesną sytuację Polski. Jak wyglądały ostatnie dni
wolności w Junikowie?
W początkach sierpnia przebywała
w Junikowie grupa oficerów i żołnierzy realizująca
budowę umocnień polowych. Mieszkali w willi Naumana.
Pamiętam, jak bardzo byłem
zbudowany i jak bardzo mi zaimponował widok owych
młodych oficerów służących w mundurach do Mszy św.
Od połowy sierpnia można było
spotkać już tylko nielicznych, którzy sądzili, że
sytuacja jakoś pomyślnie się rozwiąże.
Zdecydowana większość społeczeństwa wyczuwała
nieuchronność zbliżającego się konfliktu zbrojnego.
Świadomość grozy sytuacji potęgowało ogłoszenie nakazu
kopania w obejściach rowów przeciwlotniczych i
pojawienie się uzbrojonych patroli tzw. Straży
Obywatelskiej utworzonej z miejscowej ludności. We dnie
i w nocy, w obawie przed dywersją, pilnowano torów
kolejowych. Nie było też dnia, aby spokojnego
junikowskiego nieba nie przecinały białe smugi lecących
na dużej wysokości, niemieckich samolotów zwiadowczych.
W ostatnią niedzielę sierpnia
można już było oglądać zasieki z drutu kolczastego,
przecinające w okolicy dzisiejszej firmy farmaceutycznej
GlaxoSmithKlein, ulicę Grunwaldzką. Słaby oddział wojska
obsadził wykopane uprzednio rowy strzeleckie na skraju
placu ćwiczeń oraz punkt obserwacyjny na dachu domu p.
Suwiczaka (narożnik ulicy Grunwaldzkiej i Małoszyńskiej).
Prawie codziennie po kilku
mężczyzn otrzymywało nakaz mobilizacyjny. PKP rozpoczęła
akcję ewakuacji rodzin kolejarskich w głąb Polski.
Rodziny te, nota bene, znalazły się później bezbronne w
ogniu Luftwaffe. Prasa odwołała rozpoczęcie nowego roku
szkolnego. Na falach eteru rozbrzmiewały dziarskie
piosenki wojskowe jak: "Morze, nasze morze wiernie
ciebie będziem strzec, mamy rozkaz się utrzymać, albo na
dnie twoim lec", lub trochę swobodniejsze kończące się
refrenem: "Nie czas nam panny całować, pójdziemy
wojować".
Na drzewie przydrożnym przed
domem p. Nowaka (ulica Krośnieńska) zawieszono lemiesz
od pługa, służący jako gong alarmowy.
O wybuchu wojny w owym
rozsłonecznionym dniu 1 września 1939 roku ludność
Junikowa dowiedziała się dopiero od tych nielicznych,
którzy w owych czasach mieli aparaty radiowe. Ta
elektryzująca wieść rozeszła się jednak lotem
błyskawicy. Ludność komentowała fakt przekroczenia
granic polskich przez niemieckie wojska i o
bombardowaniu polskich miast.
Około godziny 10.00 w zalegającej
jeszcze nad lotniskiem 3 pułku lotniczego w Ławicy mgle,
pisze Z. Szymankiewicz w "Kronice Miasta Poznania" nr 4
1989, s. 61, pojawił się nie rozpoznany dwumotorowy
samolot, do którego artyleria lotniska oddała strzały
ostrzegawcze.
Około godz. 12.20 – 12.30 pojawił
się nad Junikowem nadlatujący od południa wśród
złowrogiego warkotu silników, w szyku bojowym, dywizjon
znaczony czarnymi krzyżami bombowców Heinkel – 111 z 26
pułku bombowego Luftwaffe. W chwilę później słychać było
głuche detonacje spadających na lotnisko bomb.
Natychmiast (jak opisuje R. Szubański
"W obronie polskiego nieba" Warszawa 1979, s. 53 – 54)
pozostawiony na lotnisku klucz operacyjny polskich
myśliwców wystartował wprost z hangarów. Gdy "PeZeteLki"
dochodziły do zamykających kolumnę bombowców,
zaatakowane zostały przez osłaniające je Messerschmitty
– 109. Polacy spisali się znakomicie i wykorzystując w
walce większą zwrotność swych maszyn, zestrzelili dwa
samoloty wroga. Jeden z nich spadł w granicach Poznania,
drugi w okolicach Szamotuł.
Fragment tej powietrznej walki
rozgrywał się dokładnie nad willą Neumana. Osobiście
obserwowałem przez moment polskiego myśliwca jak nisko
nad drzewami parku wykonując akrobatyczną ewolucję tzw.
beczkę, strzelał do lecącej przed nim niemieckiej
maszyny. Po tym nalocie widziałem z okna mojego
mieszkania na piętrze czarne grzyby dymów na lotnisku.
W tych czasach Lasek Marceliński
miał zaledwie kilkanaście centymetrów wysokości i
lotnisko z wysokości pierwszego piętra było widoczne
"jak na dłoni". Nieco później ogłoszono w Junikowie
wezwanie władz do opuszczenia Junikowa w kierunku
Krzesin.
Około godz. 15.00 Luftwaffe
dokonała ponownego nalotu na Ławicę, jednak już tylko
kilkoma bombowcami (R. Szubański "Działania powietrzne
nad Wielkopolską w 1939 r." Wojskowy Przegląd
Historyczny 1988r.) Strzelała artyleria przeciwlotnicza
usytuowana w Zakładach Cegielskiego. Widziałem lot
srebrzystych pocisków na niebieskim tle nieba, błyski i
czarne obłoczki wybuchów.
W godzinach popołudniowych
rozwieszono afisze z odezwą prezydenta RP Ignacego
Mościckiego w związku z zaatakowaniem Polski przez
Niemców. Pamiętam, że jeden z takich afiszy wisiał na
płocie p. Piętów na narożniku ulicy Krośnieńskiej i
Świebodzińskiej.
Do dziś brzmią mi w uszach
zaszyfrowane meldunki wojskowe nadawane tego dnia przez
radio: "Halo, Halo! Uwaga! Uwaga! LK 3 nadchodzi" i po
chwili: "Halo, halo! Uwaga! Uwaga! LK 3 już przeszedł".
Późnym wieczorem rozległy się
syreny. Alarm. W blasku księżyca wyszliśmy do ogrodu by
schronić się w rowie przeciwlotniczym. Po kilku jednak
minutach alarm odwołano. Radio oznajmiło, że samoloty
nie doleciały do Poznania.
W dniu 12 września 1939 r. rano,
niemieckie oddziały motocyklowe wkraczały od strony
Plewisk przez Junikowo do Poznania.