W przepastnych głębinach domowego
archiwum odnalazłem starą, pożółkłą pocztówkę
świąteczną, adresowaną do jednego z mieszkańców Junikowa.
Obok adresu widnieje znaczek pocztowy z napisem "Grossdeutsches
Reich", data 4.04.1944 rok, dalej życzenia: "Zdrowych i
Spokojnych Świąt Wielkanocnych życzy…". Adresat u dołu
pocztówki umieścił uwagę: "Nie były spokojne. Bomby,
śmierć, gruzy, ogień - w samo południe 9.04.1944".
9 kwietnia 1944 roku był
pierwszym dniem Świąt Wielkanocnych. Prześliczna pogoda.
Większość mieszkańców naszego osiedla po powrocie z
kościoła Matki Boskiej Bolesnej na Łazarzu odpoczywała.
Wielu jednak musiało w tym dniu pracować. Jedni w
fabryce samolotów "Focke Wulf" mieszczącej się na
terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, inni w
fabryce broni i amunicji / Deutsche Waffen Und
Munitionsfabrik/ przed wojną Zakłady s.a. H. Cegielski,
jeszcze inni w zakładach części radiowych „ Telefunken”
przy ulicy Wojskowej, lub też w Warsztatach Kolejowych.
Dochodziła godzina 13.50 gdy
świąteczną ciszę przeszył nagle przenikliwy ryk syren
alarmowych, który w dziesięć minut później zmieszał się
z warkotem nadlatujących od strony Plewisk samolotów i
hukiem padających na miasto bomb. Zdziwieni, pełni
niepokoju o los najbliższych mieszkańcy wybiegli z domów
by obserwować lecące klucze amerykańskich bombowców.
Tymczasem niemiecka obrona
przeciwlotnicza bezskutecznie raziła niebo ogniem
zaporowym. Niemiecki samoloty znajdujące się na lotnisku
w Ławicy uciekły, nie atakując przeciwnika. Okazało się
później, że bombowce typu "Liberator" zrzuciły
kilkanaście bomb burzących i zapalających.
Według Mariana Olszewskiego –
Kronika Miasta Poznania Nr 2/1967: Największe
zniszczenia powstały wokół dworca. Poważnie uszkodzony
został budynek dworcowy od strony południowej. /…/
Całkowicie zniszczeniu uległ barak spełniający funkcję
poczekalni dla Polaków, w którym przebywało wielu
podróżnych jadących z robót przymusowych w Niemczech na
urlop świąteczny do domu. Zdruzgotany został pociąg
pośpieszny z Berlina oraz cały pociąg z urlopowanymi
żołnierzami niemieckimi. /…/ Według doniesień
obserwatora w tym pociągu zginęło ponoś około tysiąca
żołnierzy. Częściowemu zniszczeniu uległy zabudowania
dworca towarowego. /…/ Bomby rozbiły biura policji
kolejowej, hale Dworca Zachodniego/…/ oraz most
Dworcowy. Na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich
zostały rozbite: hale przemysłu ciężkiego /…/ i wieża
Górnośląska /…/ Bomby trafiły również celnie w północne
zabudowania /…/ fabryki "Focke Wulf" przy ulicy
Głogowskiej 18. Doznały przy tej okazji uszkodzeń
sąsiednie budynki, zwłaszcza zamieszkałe przez Niemców
domy przy ulicy Bukowskiej oraz gmachy: Collegium
Chemicum i hotelu "Polonia" /…/ w fabrykach broni i
amunicji /…/ zburzony został budynek administracyjny
fabryki, hala główna z maszynami precyzyjnymi /…/
spłonęła fabryka mebli "Nowakowski i Synowi", Fabryka
Cukierków – Mareckiego /…/"
" Poważniej
ucierpiała ludność od bomb fosforowych, które spadły na
zachodnią i południową część Placu Sapieżyńskiego".
Według Mariana Olszewskiego ogólna liczba zabitych i
zmarłych Polaków wyniosła 47 osób w tym 21 mężczyzn, 16
kobiet i 10 dzieci. Ogólna liczba zabitych i zmarłych
Niemców wynosiła 35 osób w tym 18 mężczyzn, 13 kobiet i
4 dzieci. Naj1)więcej Polaków znalazło śmierć na dworcu
/ 21 osób / oraz w gruzach domów przy Placu Sapieżyńskim
/ 9 osób / i przy ulicy Partyzanckiej / 7 osób /. Podane
wyżej straty ludności niemieckiej nie obejmują liczby
żołnierzy niemieckich zabitych na dworcu i zmarłych z
ran w szpitalach. Pośród ofiar nalotu nie było
mieszkańców Junikowa.
Wśród Niemców zamieszkałych w
Poznaniu i "Kraju Wart" bombardowanie miasta wywołało
dezorientację i przerażenie. "Ostdeutscher Beobachter"
zamieścił wiadomość o nalocie tylko w wydaniu miejskim.
Informowano, że miasto zostało zaatakowane przez
północno – amerykańskie samoloty oraz, że "zarówno
ludność niemiecka jak i polska wykazały spokojną i
rozważną postawę." Niezwłocznie po nalocie przeniesiono
jeden z działów fabryki broni i amunicji do zabudowań
fabryki papieru w czerwonaku. Przyspieszono też
ewakuację lochów Fortu VII, w którym, po skierowaniu
więźniów do obozów koncentracyjnych a częściowo do obozu
w Żabikowie, zainstalowano zakłady części radiowych "Telefunken".
Rozpętano też wielką akcję
propagandową w związku z pogrzebem ofiar nalotu.
Niemieckie pogrzeby odbyły się 13. Kwietnia w godzinach
popołudniowych na cmentarzu przy ulicy Grunwaldzkiej,
narożnik ulicy Hetmańskiej. Pogrzeby miały charakter
wojskowy. Uczestniczył w nich m. in. Gauleiter "Kraju
Warty" Arthur Greiser. Gdy niespodziewanie ogłoszono
alarm lotniczy, władze i oddziały partyjne nie czekając
na zasypanie mogił, szybko opuściły cmentarz.
"Uczestnicy
pogrzebu /…/ z wielkim przerażeniem zaczęli szukać
schronienia w najbliżej stojących domach, skacząc przez
groby i nie troszcząc się o jakikolwiek porządek. / A.
Rogalski "Za kulisami Mustergau" Warszawa 1965 /.
Pogrzeby ofiar polskich odbyły
się na Głównej. Celebrował je w szatach liturgicznych
biskup Walenty Dymek, któremu o dziwo, zezwolono na
opuszczenie miejsca izolacji oraz wydano polecenie
odprawienia modłów w polskim języku. Było to pierwsze
publiczne kazanie jakie wygłoszono w okupowanym
Poznaniu. Nie zawierało ono jednak tak potrzebnych
Niemcom akcentów politycznych. Biskup nawoływał wiernych
do "spotęgowania życia religijnego oraz duchowego i
gotowości w obliczu niepewnego jutra."
I tak zamierzona akcja pozyskania polskiej opinii
publicznej nie przyniosła niemieckim władzom
spodziewanych rezultatów. Wielkanocny nalot w samo
południe nie był jeszcze bynajmniej ostatnim
bombardowaniem Poznania przez amerykańskie samoloty.
Ewaryst Czabański
|